sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 4-w innym wypadku jego życie będzie poważnie zagrożone

** Rano **
** Harry POV **
Wiem, wiem on miał być stary ale nie ma takich gifów ani zdjęć.
 Jakaś masakra. Nie ma to jak najdziwniejsza rocznica zespołu a po niej hardokorowe After Party, no oczywiście nie licząc tej sprawy z Sel, na pewno będzie wykład na ten temat na moje nieszczęście nie tylko od mojej żonki, lecz także od innych. Może Sel rzeczywiście miała racje bo teraz mam wielkiego kaca, przez którego zaraz rozp*****li mi głowe, ale co tam trzeba było się wyszaleć bo druga taka okazja się juz nie powtórzy.
- Harold!!! - usłyszałem krzyk Sel z dołu. Nawet nie zauważyłem, że nie ma jej już w łóżku za bardzo się zamyśliłem.
- Idę kocie!!- odkrzyknąłem. No to zaczynamy.
 Zszedłem na dół i od razu w oczy rzucił  mi się ten wściekły wzrok Seleny.
- Człowieku czyś ty kompletnie  zdurniał już na starość? Harry dobrze wiesz że nie jesteś już najmłodszy...- już chciałem powiedzieć że ona też ale się powstrzymałem.- nie możesz tyle pić.
- Wiem kochanie, przepraszam. Ale takiej okazja nie mogła przejść mi tak koło nosa, przepraszam.
- Harry ja rozumiem że okazja i wgl,ale...- nie dałem jej dokończyć przerwałem jej całując ja długo i namiętnie. Potem ją mocno przytuliłem dając tym do zrozumienia, że rozumiem swój błąd i to się nie powtórzy. Nie lubie kiedy się na mnie złości, wtedy czuje się jak małe dziecko karane przez mamusię. Nasze czułości przerwał dzwoniący telefon. Selena oddaliła się do kuchni  mówiąc tylko "odbierz". Po jej głosie mogłem poznać, że nadal jest zła. Podszedłem do szafki na której leżał telefon i nie patrząc kto dzwoni odebrałem.
- Halo?- przez pierwszą minute po drugiej stronie słyszałem tylko szlochanie. - Halo?- powtórzyłem.
- Harry prosze pomóż mi. -usłyszałem słowa Dani i od razu wiedziałem że coś stało się z Li, teraz tylko musze się dowiedzieć co dokładnie.
- Dan uspokój się i powiedz co się stało. - w tej chwili podeszła do mnie zaniepokojona Selena, mogłem poznać to po strachu w jej oczach.
- Harry, Liam zemdlał, ja ja nie wiem co mam dalej robić zadzwoniłam już po pogotowie, dzwoniłam też do reszty ale nikt  nie odbiera.- powiedziała cała roztrzęsiona.
- Spokojnie Dani kiedy przyjedzie karetka wytłumacz im wszystko i pojedz z nimi, a my z Sel dojedziemy do ciebie jak najszybciej będzie się dało.- po moich słowach moja żona pobiegła na góre do naszej sypialni.
- Dobrze Harry zrobie tak jak mówisz, ale przyjedziecie na pewno, nie chce być tam sam.
- Oczywiście że tak nie zostawimy cie teraz samej, dlaczego wgl w to zwątpiłaś powiedz czy kiedyś cie zawiedliśmy?
- Nie, oczywiście że ...- przerwała, a ja usłyszałem dzwonek do jej drzwi a następnie otwierające sie drzwi i rozmowe Dani z jak przypuszczam sanitariuszami. Potem usłyszałem słowa Daniell- Harry pogotowie przyjechało do zobaczenia.
- Do zobaczenia za chwile bedziemy- opowiedziałem, rozłączyłem się i od razu pobiegłem do Seleny. Była już ubrana i robiła sobie właśnie makijaż w łazience. postanowiłem, że pójdę w jej ślady, oczywiście pomijając makijaż. Sam, z siebie się zaśmiałem i zacząłem się ubierać. Kiedy obydwoje byliśmy gotowi zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i zeszliśmy na dół ubraliśmy buty i wyszliśmy z domu. Kiedy byliśmy już w samochodzie odpaliłem i jechałem jak najszybciej się dało byleby  nie złamać przepisów. W aucie panowała cisza pomijając cichutko grające radio, które włączyła Sel. Postanowiłem ją przerwać.
- Myszko nadal się gniewasz?- spytałem.
- Nie to teraz jest najważniejsze Harry, tylko zdrowie Liasia.- no tak ma racje. Na tej krótkiej wymianie zdań nasza rozmowa się skończyła. Potem z nią pogadam kiedy wszystko się wyjaśni i ułoży. Kiedy dojechaliśmy na miejsce przed szpitalem stała masa reporterów. Po tylu latach w show biznesie ja nadal zastanawiam się skąd oni tak szybko biorą te informacje. Zaczęliśmy się przez nich przepychać. Nie było to łatwe, nie obyło się bez pytań typu "Wiecie może co stało się z Liamem?", "To przez wczorajszą imprezę?" itd. Kiedy dotarliśmy już do drzwi szybko wbiegliśmy na korytarz.
 ** Rano **
** Danielle POV **
 Nie mam zbyt wielkiej ochoty wstawać, ale to okropne słońce torturuje mnie swoimi promieniami. Otworzyłam oczy i leniwie podniosłam się do pozycji siedziącej. To co zobaczyłam było nieprawdopodobne, słodziutko śpiący Liasiek, który od naszego ślubu wogule się nie zmienił, oczywiście nie licząc kilku zmarszczek i siwych włosów. Wczoraj na koncercie jak i na After Party wiele się działo. Mam nadzieje że Sel nie będzie za ostra dla Hazzy w końcu miał prawo do tego aby się napić, chociaż według mnie troszeczke przesadził. Modle się o to aby ten jeden wieczór nie zepsuł tylu lat ich wspaniałego małżeństwa. Spróbowałam wstać, ale Liam się poruszył od razu zaprzestałam mojej czynności. Po kilku minutach powtórzyłam swoja czynność i  udało się, zeszłam z łóżka nie budząc Li. Następnie poszłam do kuchni aby przygotować nam śniadanko. Kiedy kanapki były już gotowe ponownie weszłam na góre do naszej sypialni i  przebrałam się, weszłam do łazienki w celu zrobienia lekkiego makijażu. Kiedy zobaczyłam sie w lustrze stwierdziłam że wyglądam dość znośnie, ale i tak zrobiłam makijaż. Kiedy ponownie zeszłam na dół, pomyślałam że skoro Liam jeszcze śpi to pooglądam sobie telewizje. Włączyłam ten wielki ekran i zaczęłam oglądać jakiś dziwny film pt.: "Pan Popper i jego pingwiny". Po kilku minutach stwierdziłam że jest nawet zabawny. Po dwóch godzinach się skończył. Czemu Liam tak długo śpi, ja rozumiem że wypił troche ale bez przesady jest już po 12. Jakby na moje zawołanie usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach.
- Hej kochanie!!- usłyszałam Liasia.
- Hej mężusia jak się spało?
 Wstałam i zmierzałam juz do kuchni kiedy usłyszałam huk. Szybko podbiegłam do schodów. Zobaczyłam nieprzytomnego Liama. W jednej chwili moje serce rozdało się na miliony kawałeczków. Wpadłam w panike nie wiedziałam co mam zrobić. Po chwili wpadłam na genialny pomysł, "Może zadzwonie po karetke". Brawo Dani jesteś genialna. Wykonałam telefon na odpowiedni numer. Kobieta która odebrała telefon powiedziała że karetka przyjedzie za 10 minut.
 Podbiegłam do Liama, próbowałam go ocucić. Nic nie pomagało, nic. Byłam roztrzęsiona, zagubiona, nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Usiadłam na schodach i zaczęłam płakać. Pomyślałam że nie chce być sama w szpitalu, zaczełam dzwonić do chłopaków i dziewczyn nikt  nie odebrał z wyjątkiem Hazzy.
- Halo?...
 Podczas rozmowy z Harry'm, do mojego mieszkania dotarli sanitariusze. Powiedziałam im dokładnie co się stało i gdzie leży Li. Moimi ostatnimi słowami wypowiedzianymi do Harry'ego było "Harry pogotowie przyjechało do zobaczenia". Po nich rozłączyłam się. Sanitariusze wzięli Liama na nosze i zanieśli go do karetki, poszłam od razu za  nimi. Zamknęłam drzwi i weszłam za nimi do karetki.
- Niech pani powie co dokładnie się stało i czy ma może pani jakieś przypuszczenie co jest przyczyną omdlenia. Opowiedziałam mu o wczorajszej imprezie i o jego problemach zdrowotnych spowodowanych brakiem jednej nerki. Kiedy już dotarliśmy do szpitala pierwsi oczywiście weszli sanitariusze z Li  na noszach, po n ich od razu weszłam ja i próbowałam się dowiedzieć co teraz stanie sie  z moim mężem, ale nikt nie chciał mi tego powiedzieć. Nic innego mi nie pozostało jak usiąść na krześle i czekać na Selene i Hazze. W mojej głowie był wielki bałagan, nie umiałam w niej nic poukładac w logiczną całość. Siedziałam tak i myślałam aż po 6 minutach do szpitala wparowali Haz i jego żona . Od razu się w nią wtuliłam. Głaskała mnie po plecach w celu uspokojenia mnie.
- Gdzie zabrali Liam'a ?- pierwszy odezwał się Harry.
- Chyba na sale operacyjną, nie wiem, nie powiedzieli mi nic.-odpowiedziałam.
 Harry podszedł do pierwszej napotkanej pielęgniarki i spytał:
- Przepraszam bardzo, czy mógłbym się dowiedzieć gdzie aktualnie znajduje się Liam Payne?
- Jest pan kimś z rodziny?- pielęgniarka odpowiedziała mu pytaniem.
- Nie jestem przyjacielem.
- W takim razie nie moge udzielić pannu takiej informacji.
Postanowiłam wtrącić sie w tą wymiane zdań pomiędzy pielęgniarką a Harrym.
- Ja jestem żoną pana Payne'a.
- Pani Danielle, tak? Czy mogłabym poprosić panią na strone?
- Tak, oczywiście.- odeszliśmy od nich pare kroków i pielęgniarka zaczęła mówić.
- Proszę pani, pan Payne jest w bardzo ciężkim stanie. Zdaniem lekarzy potrzebny jest  przeszczep nerki, lecz w przypadku pana męża jest on potrzebny w natychmiast w innym wypadku jego życie będzie poważnie zagrożone.- powiedziała ale słowa wypowiedziane przez nie  docierały do mojego umysły albo może nie chciały dotrzeć. Po krótkiej chwili zastanowienia spytałam:
- Więc w czym leży problem ?
- Leży on w tym, że akurat nie mamy odpowiedniego dawcy dla pani męża.



No hej miśki, przepraszam że taki beznadziejny, jego pierwsza wersja była lepsza, no ale cóż ja moge na to poradzić nie mam fotogenicznej pamięci. Przepraszam również za błedy, jeżeli jakie kolwiek się pojawią ale pisałam to dość pózno a mój umysła już nie działał najlepiej. A bo bym jeszcze zapomniała limit komentów to 4 albo 3 zobaczymy czy postaracie się o ten czwarty.
/ Kochające Hazziątko & Kate.:*:)

6 komentarzy:

  1. Hej Hej rozdział taki emocjonujący i naprawdę fajny :D
    Ale powiem tak szczerze,że tamten szablon podobał mi sie bardziej ponieważ dodawał blogowi więcej koloru co jak na razie jeste fajne i zachęcające więc zrobicie jak będziecie chciały ale uważam,ze tamten jest lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z Kinią :D
    Kurcze troche mnie tu nie było a teraz jak wszedłem i zobaczyłem nowy rozdział to po prostu mega euforia no megaśny nwm co jeszcze pisac i wgl no boskie Kocham To !!1 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. hejo Kobitki w ten świąteczny dzionek,a więc tak wierze,ze 4 koment się pojawi gwarantuje wam to i na razie nie spinajcie się w świeta,z gonieniem z rozdziałami tylko skupcie się na rodzinie i bliskich więc czekajcie na koma a jak macie czas i wene to twórczie ale na razie spokojie dajcie sobie czas załóżmy do środy i wtedy dodajcie nam my na pewno wytrzymamy z tym..
    Wesołych świąt wasz Tinki Łinki -Miki <3 :****

    OdpowiedzUsuń
  4. wowow ale fajnie te nazwy fragmenty z rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K